Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Śro 12:16, 01 Sie 2007    Temat postu:

uhmmm tak na oko... bo nie czytalem calego, przeczytam w domu.
to Ona jest Alicja i jest z Warszawy

omfg, mialem kiedys laske z W-wy i miala na imie Alicja


ja pierdole ... to moze ona?


pozdro
/Avi Shocked
Andeled
PostWysłany: Pon 21:18, 30 Lip 2007    Temat postu:

skad to wklejales? : d
Welon
PostWysłany: Pon 20:51, 30 Lip 2007    Temat postu:

ja fujary na smietniku ni znalazlem i nie cisne jej byle gdzie!
Jacyna
PostWysłany: Nie 21:41, 29 Lip 2007    Temat postu:

Dobrze że się nawklejał bo chociaż... no chociaż wiemy że nie można sie ruchać po kątach z byle kim Very Happy
Hali
PostWysłany: Nie 20:19, 29 Lip 2007    Temat postu:

Ales sie nawklejal Maly xDD
Jacyna
PostWysłany: Pią 12:27, 27 Lip 2007    Temat postu:

na początku nie przeczytałem do końca dlatego taki głupi post był Razz
Maly Wielki Czlowiek
PostWysłany: Pią 12:21, 27 Lip 2007    Temat postu:

niestety nei mam linka do tego bloga ... mam to z innego forum gdzie tam tez go nie maja xD bo z innego forum ...
Jacyna
PostWysłany: Pią 12:05, 27 Lip 2007    Temat postu:

hehe ostro Razz tak to jest jak sie nie mysli, najpierw jest fajnie a potem bigos, jak sie złapie syfa albo gorsza Aids...
Maly Wielki Czlowiek
PostWysłany: Pią 0:28, 27 Lip 2007    Temat postu: Tekst dajacy do myslenia

Warto przeczytac...


"O mnie:
Jestem marzeniem każdego faceta. Mam dziewiętnaście lat, wygląd czternastolatki, perfekcyjne ciało i niezaspokojony apetyt na seks. Wprawdzie to perfekcyjne ciało kosztuje mnie sporo zachodu - ale warto. Metr sześćdziesiąt jeden wzrostu, osiemdziesiąt pięć w biuście, sześćdziesiąt pięć w talii, osiemdziesiąt jeden w biodrach - figura nastolatki. Mam nie za duże piersi, ale za to bardzo jędrne. Starannie depiluje sobie wszelkie niepotrzebne włoski. Te, które najbardziej interesują facetów, usunęłam sobie prawie w całości. Raz na jakiś czas - laserowo. I kłopot z głowy. Została tylko mała kępka, w kształcie litery V. Takie dwa „skrzydełka”. Dodaj sobie do tego niemal dziecinną twarz, duże, zielononiebieskie oczy, blond włosy spięte w koński ogon, albo dwa warkocze… Faceci na mój widok dostają slinotoku. Starannie zresztą dbam o image nastolatki i staram się wyglądać na te czternaście lat, które ludzie mi dają. Żadnych wyzywających ciuchów - bluzeczki przy ciele, owszem, ale bez perwersji. W tłumie, na ulicy, nie odróżniłbyś mnie od wielu gimnazjalistek. No, może mam troszkę fachowiej zrobiony makijaż i nie chichoczę z byle powodu. Ale tego nie zauważysz - za bardzo pochłonie cię kontemplowanie mojej „dziewiczej” seksualności…
Oczywiście - moje dziewictwo to prehistoria. Ale dzięki kilku prostym ćwiczeniom i odrobinie samokontroli „traciłam je” dziesiątki razy.

Cholernie szybko odkryłam seks. No, może nie seks jako taki, ale przyjemność, jaka daje własna ręka. Miałam z dziesięć, może jedenaście lat, kiedy z niejakim zainteresowaniem stwierdziłam, że kiedy skierować strumień wody z prysznica prosto w odpowiednie miejsce między nogami, uczucie jest niesamowicie przyjemne. Zanim skończyłam podstawówkę, opanowałam kilkanaście sposobów zaspokajania się. Bo dość szybko okazało się, że pieszczenie między nogami, gładzenie się po rosnących piersiach, wsuwanie namydlonego palca do ciasnego otworka między pośladkami przestały być li tylko przyjemnością, ale stały się koniecznością. Jeśli przynajmniej raz w ciągu dnia nie zrobiłam sobie dobrze, stawałam się nie wytrzymania. Albo byłam spięta i agresywna, albo po prostu nie potrafiłam myśleń o niczym innym, jak tylko znalezienie się w jakimś ustronnym miejscu i ulżenie napięciu między nogami. Robiłam to czasem w takich miejscach, że nigdy byście się tego nie spodziewali. Na basenie, w szkolnej toalecie, na ostatnim siedzeniu w wieczornym autobusie… Po prostu musiałam. Dochodziłam w pewnym momencie do stanu, w którym albo szybko robiłam sobie dobrze, albo wybuchało to w najmniej przewidywalny sposób.
Z czasem, już w średniej szkole, nauczyłam się to kontrolować na tyle, że nie doprowadzało mnie to do niebezpiecznych sytuacji.

Tak zwanej „cnotki”, czy „sim-locka” pozbyłam się sama, jeszcze w gimnazjum. Świadomie, wiedząc co robię. Przy pomocy ogórka, przezornie ubranego w prezerwatywę. Czytałam wcześniej, że może boleć, ale nie bolało. Nie było też „morza krwi”. Ot, jedna różowa smuga na prezerwatywie. Za to uczucie, kiedy twardy przedmiot rozpychał po raz pierwszy moje wnętrze - niesamowite. Dobrze, że całego czynu dokonałam, kiedy nikogo nie było w domu, bo kiedy w końcu przyszła fala orgazmu, darłam się jak opętana. Zresztą w ogóle strasznie głośnio zachowuję się, kiedy jest mi dobrze. Taka już jestem „akustyczna”. A „pierwszy raz” przeżyłam dwa tygodnie później, na imprezie. W sumie nie było rewelacyjnie - szybko poszło. Musiałam dokończyć sama, bo on nie zaspokoił mnie wcale. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że należy się zabezpieczać. Na całe szczęście skończyło się bez wpadki. Miałam farta. Ale zaraz potem naprawiłam ten błąd. W sieci znalazłam wszystkie informacje - ginekolog przepisał mi pigułki. Mogłam teraz zaspokajać swoje potrzeby bez żadnego stresu.

Poszłam do szkoły średniej. Zanim zdałam maturę, zaliczyłam więcej chłopaków, niż wszystkie moje koleżanki z klasy razem wzięte. Próbowałam wszelkich rodzajów seksu. Przyjmowałam chłopaków klasycznie, w usta, poznałam przyjemności seksu analnego… I szybciutko odkryłam, że zdejmując majtki mogę osiągnąć znacznie więcej, niż w jakikolwiek inny sposób. A potem - że można z tego nieźle żyć.

Tak, stałam się kurwą. I jestem z tego dumna. Sprzedaje swoje dziewictwo. Oczywiście, nie na ulicy. Po pierwsze mam zbyt wartościowy „towar” do sprzedania, a po drugie- wymyślono internet. Znajduje sobie „sponsorów” na erotycznych chatach. Prosty biznes - seks z „małolatką” w zamian za prezenty. Kupują mi ciuchy, zabierają na imprezy, fundują wakacje nad morzem… Jedyne, czego ode mnie oczekują, to rozkładanie nóg na każde żądanie. A ja to wykorzystuję. Strugam naiwną. Ukrywam przed nimi wiek - wydaje im się, że mam czternaście lat. Większość z nich to podtatusiali kolesie, którzy są tak napaleni, że nie zadają pytań skąd wiem tyle o seksie i jak to się dzieje, że sprawiam im tyle rozkoszy.

Sprzedaje swój image dziewicy. Najpierw zawsze podkręcam, gram cnotkę. Potem w końcu pozwalam im na „pierwszy raz”… Zawsze starannie wybieram moment - wtedy, kiedy mam okres. Mam małe miesiączki - bez problemu usunąwszy wcześniej dyskretnie tampon sprawiam wrażenie, że „coś tam mi w środku pękło”… Kiedy wchodzą we mnie po prostu ściskam się w środku, udając ciasnotę. Wspominałam już, że opanowałam sztukę kontrolowania się. Te stare pryki są przekonane, że pozbawili mnie cnoty. Zawsze wtedy dostaje ekstra prezenty - telefon komórkowy, modne ciuchy… Od jednego biznesmena dostałam nawet w prezencie taki mały, czerwony skuterek. Cudo. A wystarczyło tylko trochę poudawać, parę razy zrobić mu dobrze.. Pewnie dałby mi jeszcze parę takich prezentów, ale niestety, nie umiał być dyskretny. Jego żona się dowiedziała. Pewnie było ostro… Ale od tego czasu już się ze mną nie spotyka. Zmieniałam numer telefonu. Skuter za bardzo mi się podoba, żeby jeszcze czego dobrego ta jego żona (na marginesie - straszna flądra) mi go zabrała.

Pewnie zastanawiacie się, co moi rodzice na to? Wciskam im ciemnotę, że zaczepiłam się do podawania w pizzeri. Oboje zajmują się głównie zarabianiem pieniędzy, więc i tak nie zadają za wiele pytań. I jeszcze cieszą się, że dziecko zaczyna w takim młodym wieku dbać o siebie… Naiwniaki.

A oprócz tego, że puszczam się z moimi sponsorami, to jeszcze całkiem nieźle używam sobie z przypadkowymi kochankami. Uwielbiam pójść do jakiejś dyskoteki, zarwać faceta, przespać się z nim, albo dać przelecieć w jakimś ustronnym miejscu, w samochodzie, jakimś hoteliku… Najlepsi są tacy, co przed akcją wciągną sobie proszku do nosa. Taki potrafi ciągnąć akcję przez godzinę, albo dwie. Mam orgazm za orgazmem - potrafi zaspokoić wszystkie moje otworki, a na koniec spuścić mi się w usta. Uwielbiam, kiedy lepkie krople spływają mi po twarzy…

Aha - nie dziwcie się, że nie ma tu mojego zdjęcia, ani nic, co pozwala mnie dokładniej zidentyfikować. Przecież nie zepsuję tak doskonałego biznesu…

***

Wtorek, 15 marca
OK. Postanowiłam zacząć pisać bloga. To chyba nie jest takie trudne… Wpisuje się to i owo.. jak było, co się robiło. Jestem, powiedzmy, Alicja - tak jak ta z Krainy Czarów. Jak znajdę trochę czasu, napiszę coś o sobie. Na razie musze tylko napisać, że uwielbiam się bzykać. I mam dziewiętnaście lat. Nie bardzo mam komu o tym opowiadać, to chociaż popiszę bloga. Komentujcie…

Niedziela, 20 marca
No, doleczyłam już kaca… Ale wczoraj była impreza… Poszłam do „Palladium”, muza denna, ale zawsze można spotkać kilku napalonych kolesi. Poderwałam takiego jednego, w typie Rutgera Hauera. Nie wiecie kto to? To wpiszcie w googla. To taki aktor, taki jasnowłosny, typ Szweda. Mniejsza o to. Był rewelacyjny. Wyposażony jak trzeba. Zabrał mnie do siebie do hotelu. Całą noc tarzaliśmy się po jego apartamencie. Brał mnie w wannie, na szerokim łóżku, na podłodze, połamaliśmy stolik - też chciał mnie na nim przelecieć, ale byliśmy już mocno pijani.
Ale miał parę. I rozmiar. Jeszcze mnie trochę tyłek pobolewa. Dobrze, że ani Gruby, ani Krasnoludek - to moi obecni sponsorzy, nie zadzwonili. Nie wiem, jak bym się z tego wytłumaczyła. Absolutnie nie nadawałam się do udawania cnotliwej nastolatki. Ale warto.
A, jeszcze wczoraj po południu byłam z Krasnoludkiem na zakupach. Naciągnęłam go na ciuchy za sześć stów. Wydał lekką ręką.

Wtorek, 22 marca
O rany, ale akcja. Przed południem Gruby zadzwonił, i umówił się ze mną na popołudnie. Oglądaliśmy najpierw pornola, a potem zaczęłam mu robić laskę. Spuścił się niemal od razu. A potem zapytał, czy zgodzę się na coś specjalnego. No to zapytałam go, na co. A on na to, że chciałby mnie tak, jak na tym filmie… Znaczy się anal. No to ja zaczęłam strugać dziewicę, że przecież to tak nie można… Bo to przecież boli… A on na to, że jest tak napalony, że zrobi wszystko… Każdy prezent… Zgodziłam się w końcu. Umówiliśmy się na wtorek, czyli na dzisiaj, po zakupy. W sumie nie wiedziałam, co chce. Mogłabym powiedzieć, że samochód, ale jak mu wytłumaczę, że mam prawo jazdy, skoro wciąż wierzy, że mam 14 lat? No, w każdym razie zerżnął mnie w dupkę, co chwila pytając, czy nie boli. Oczywiście na początku „bolało”, ale potem coraz mniej. Łykał to jak pelikan, naiwny zgred.
Al najlepsze jest to, że dzisiaj na tych zakupach na wystawie w sklepie zobaczyłam czerwony skuterek. Taki mały, jak na francuskich filmach. I powiedziałam, że mi się podoba… No to on powiedział, że mam poczekać. Po piętnastu minutach zawoła mnie do sklepu i dał mi go w prezencie. Czujecie? Skuter za paręnaście patyków tylko dlatego, że dałam mu od tyłu… Czad. Sama jeszcze w to nie wierzę…

Wtorek, 29 marca
No, już po Wielkanocy. Byłam u babci. Nuda. Matka prawie przyłapała mnie, jak robiłam sobie dobrze pod prysznicem. Ale kanał! Na całe szczęście wcisnęłam jej ciemnotę, że prysznic między nogami oznacza jedynie dbanie o higienę. Kupiła to, i speszona poszła z łazienki. Mogłam dokończyć w spokoju…
Pięć dni bez faceta - tragedia. Godzinę temu zadzwonił Gruby. Przez Wielkanoc pewnie nie pobzykał - ma strasznie brzydką, grubą żonę i czternastoletnia córkę. Pokazywał mi zdjęcie. Fajna ta córka. Podobna trochę do mnie. Pewnie dlatego na mnie poleciał. No, będę musiała lecieć - Gruby mieszka kawałek ode mnie. Nawet na skuterze, który mi podarował, trochę czasu mi to zajmie…

Aha - w końcu zmobilizowałam się i napisałam coś w dziale „O mnie”. Miłej lekturki, Buziaczki!

Czwartek, 29 kwietnia
Ale miesiąc… Nawet nie miałam czasu siąść do kompa i napisać. Gruby pożegnał się ze mną. Na początku miesiąca wysłał mi SMS-a, że „sprawa się wydała i musimy na jakiś czas przestać się spotykać”. I coś jeszcze, że „jest mu przykro”. Akurat. Wpakował się, bo ktoś z jego znajomych doniósł o naszym wypadzie na weekend nad morze.
Pewnie tak jego klabzdra, z którą spłodził córkę robi mu teraz niezły Meksyk. Musiałam zmienić numer telefonu. Ta sucz skądeś go wytrzasnęła i zaczęła mnie męczyć. Nazwała mnie kurwą. Też mi odkrycie. Ona jest taką samą. Gruby mi opowiadał. Gdyby nie to, że dorobił się wielkich pieniędzy, pewnie w życiu by na niego nie poleciała. Tyle że ona dawała mu dupy legalnie i pozwoliła sobie zrobić córkę. A ja wiem jak się zabezpieczać i jestem od niej lepsza w łóżku.
W każdym razie przez ostatni miesiąc bawiłam się intensywnie. W ogóle na wiosnę zachowuje się jak suka z cieczką. Jak mnie przynajmniej raz na dzień ktoś nie przeleci, to czuje się źle. Dzisiaj dałam dupy w kiblu jednemu kolesiowi ode mnie ze szkoły. Lubię go Czasem zabiera mnie na piwo. Daję mu się czasem nieco pomacać, czasem bzyknąć. On pewnie robi sobie z tego nie wiadomo co, ale ja nie wiąże z nim żadnych większych perspektyw. Ot, jak mam ochotę na seks, a akurat nie ma nikogo, to dzwonię do niego. Zawsze przylatuje. I jest taki żałośnie nieporadny… Ale w końcu z braku laku… Dzisiaj przeleciał mnie w szkolnym kiblu. Nie będę wdawać się w szczegóły, ale kiedy powiedziałam, że chce, żeby mnie wziął w druga dziurkę, miał cholernie głupią minę… Ale w końcu zrobił, co trzeba. Będzie miał co kumplom opowiadać…

No, ale w końcu trudy zostały nagrodzone. Krasnoludek też mnie opuścił, dwa dni temu. Musi służbowo wyjechać na jakiś czas do Niemiec czy Holandii. Szkoda mi go trochę, był taki milutki.. Ale na całe szczęście mam już kogoś nowego. Poważny facet, adwokat. Wciskam mu, ze mam czternaście lat. Na razie nie proponuje mi seksu. To dobrze - mogę się bzykać z kim chcę, nie obawiając się o zacieranie śladów. Ale ma za to mnóstwo kasy. Kupił mi kolczyki z prawdziwymi brylantami. Dwa w uszy i jeden w pępek. Komplet. Są cudowne… O, sesemes, od adwokata… Pewnie znowu skończy się na oglądaniu mnie w bieliźnie… Ten adwokat jest trochę sfrikowany. Każde wkładać mi „dziewczęcą” bieliznę. Białą, bez koronek… Dałam się naciągnąć na Schissera, kolekcję Second Skin… To przynajmniej nie wygląda jak bawełniane gacie… No i uparłam się, że mają być stringi… Nie znoszę zabudowanych majtek… Kupił mi bez gadania. W sumie puścił prawie osiem stów w Gorseterii…
Dobra, dokończę kiedy indziej… Adwokat musi znowu popatrzeć…

Środa, 4 maja
Ale weekend… Pojechałam z adwokatem do jego domku myśliwskiego. Cały weekend chodziliśmy nago. No, i w końcu mnie przeleciał. Słaby jest, wspomaga się viagrą. I ma maleńkiego ptaka. Nieźle się musiałam napracować, żeby „utrata cnoty” wyszła wiarygodnie… Ale opłacało się. Był wniebowzięty… Było mu dość ciasno. Okres będę mieć za dwa tygodnie, więc sprzedałam mu kity, że „nic nie bolało”… A jak już raz zaczęliśmy, to potem ruszył mnie parę razy na dzień… Mam nadzieję, że go to nie wykończy… Szkoda by było. Obiecał mi, ze po powrocie kupi mi nowy komputer.
A ostatniego dnia przyjechał do tego domku jakiś jego znajomy, prokurator, czy ktoś… I wiecie co? Też z taką laską jak ja. Ale ona naprawdę miała czternaście lat… Ale za to bzykała się jak stara.
No, i pierwszy raz miałam okazję posmakować seksu z dziewczyną. Panowie postanowili, że zrobimy dla nich przedstawienie. Ta młoda okazała się całkiem dobra. Miała zwinny języczek i pieściła mnie…. Uh, ale miałam orgazmy… Potem ja ją, a potem to już było jedno wielkie bzykanie wszystkich ze wszystkimi… Chyba jednak wolę z facetem. Musze mieć kawał kutasa w sobie…

A tak przy okazji: dzięki za pozdrowienia i komentarze. Ale nie pytajcie, jak się ze mną umówić. Nie umawiam się z ludźmi, którzy nie mają szmalu.
A, i jeszcze - Sperman, nie musisz mnie uświadamiać. Wiem, że jestem kurwą. I nie przeszkadza mi to w najmniejszym stopniu.

Niedziela, 5 czerwca
Hurra! Jestem maturzystką. Jak dobrze, że większość nauczycieli w mojej szkole to faceci. Podsumujmy - matura kosztowała mnie dwie pary majtek, trzy laski, raz danie dupy i raz rękodzieło artystyczne, bo facet od matmy chciał sobie popatrzeć… Puścili mnie bez problemu. Mam na świadectwie piątki i czwórki.
Miałam je zresztą, jeszcze zanim zaczęły się egzaminy. W końcu na naukę to ja nie mam czasu, wole iść do kina, albo na imprę, a poza tym musze dbać o moich sponsorów.
Adwokat już mnie puścił kantem - dowiedziałam się, że kręci go rozprawiczanie panienek. Po majowym weekendzie faktycznie kupił mi komputer, fajnego laptopa, ale powiedział, że chyba na razie nie będziemy się mogli spotykać. Tydzień później widziałam go w Palladium, podrywał jakąś nowa panienkę… I kit z nim…

Teraz mam wakacje. Zdaję na studia, a potem jadę w świat. Odłożyłam trochę kasy, sprzedałam te kolczyki od adwokata, jest za co. Chcemy wybrać się do Amsterdamu. Popalimy trawy, będzie seks i ubaw… Sponsorzy mogą poczekać. Zresztą, przecież jak mam zamiar dostać się do szkoły w Wawie, to i tak będę musiała znaleźć sobie kogoś tam…

Sobota, 2 lipca
No, to jestem już studentką. Z takim świadectwem przyjęli mnie na marketing i zarządzanie bez problemów. Bez żadnych scen. Po prostu - przeczytałam na liście, że się dostałam. Łał… trzeba będzie się we wrześniu pokręcić po sieci, żeby znaleźć sobie stancję, kogoś kto ją utrzyma… Nowych sponsorów… Przecież nie będę jak głupia zasuwać w jakiejś knajpie tylko po to, żeby mieć siedem stów na miesiąc… Facet zapłaci…
No, w każdym razie dzisiaj idę na imprezę z mocnym postanowieniem ostrego rżnięcia. Rano mało mi palce nie odpadły, taka byłam napalona, więc pewnie jak już złapie jakiegoś kolesia, to zadymam go na śmierć…

Niedziela, 3 lipca
Kac i obolała dupa. Puściłam się z trzema facetami na raz. Nie mam siły pisać…

Niedziela, 10 lipca
Tydzień w pijanym widzie. Seks, piwo… Gdyby nie to, że kumple Grachy skołowali skądeś porządny towar, to chyba bym padła. Jeszcze mi się po nim łapy trzęsą… Posucha w gębie, posucha w paru innych miejscach… Cholera, dobrze że przynajmniej krem do rąk był pod ręka. Pierwszy raz mi się to zdarzyło. Nawciągałam się czegoś, chcicę miałam jak cholera, ale między nogami - Sahara. Nigdy więcej rżnięcia po prochach, jak nie ma pod ręką czegoś na poślizg…
Chyba z kumplami Grachy pojedziemy na wakacje.

Czwartek, 16 lipca
Jutro jedziemy. Na dwa miesiące. Kilkoro znajomych. Pewnie nie będę miała dostępu do sieci, bo wybieramy się na Ibizę. Będziemy spać w namiotach, pieprzyć się pod gołym niebem i balować. Ciekawe, skąd chłopaki wzięli na to szmal? Gracha mówi, że podobno ci jej kumple, z którymi się zabieramy, czymś handlują na lewo. Na moje oko to po prostu drobni bandyci, handlują prochami. Ale mają kasę i mogą mi sponsorować wakacje. Nie muszę przed nimi nic grać - Gracha to moja kumpelka ze szkoły. Oczywiście nie wie o tym co robię (i nie ma na imię Grażyna - ale mniejsza o to, jakoś muszę ją nazwać).
No, to w każdym razie przez dwa miechy mnie nie będzie. Jadę pieprzyć się na okrągło, walić piwo i balować na plaży… WAAAAKAAAACJEEEEE….

Poniedziałek, 5 września
Po wakacjach. Wróciłam. Nawet nie będę opisywać, co działo się na Ibizie. Potrafiłam mieć pięciu facetów w ciągu dnia, a przy okazji jeszcze jakąś kobietę. Dwa miechy byłam na haju… Kurde, będę musiała się znów przyzwyczaić do życia bez dopalaczy. Schudłam prawie osiem kilo - teraz to wyglądam jak trzynastolatka… Prawie nie mam dupy…
Ale to pewnie przez tą grypę, co mnie zaraz po powrocie chwyciła. Prawie dwa tygodnie się z nią męczyłam. Wszystko mnie bolało, miałam gorączkę… Ale teraz już jest dobrze. Poza tym, że jestem mocno osłabiona, jeszcze nie doszłam do końca do siebie.
Ale nie ważne. Jestem już w Wawie. Rodzinka pomogła mi znaleźć stancję. Dobre i to - jak tylko się tu urządzę, to zmieniam lokum na kawalerkę. Cholera, skoro będę mieszkać sama, to pewnie nie uda się już numer z graniem nastolatki… W końcu nastolatki nie mieszkają w kawalerkach.
Wczoraj ojciec przywiózł mi mój skuterek. No, teraz przynajmniej jestem mobilna…
Na razie musze korzystać z kawiarenki - nie mam sieci w domu. Ale to akurat kwestia czasu…
No, w każdym razie wiecie, że żyje. Cztery godziny zajęło mi odczytanie waszych komentarzy. Nie mam nawet siły na nie odpowiadać. Wszystkim buziaki za pamięć…

Czwartek, 29 września
Polowanie na sponsora rozpoczęte. Na razie tylko lekko, ale już z jednym na wstępne spotkanie się umówiłam. Tym razem dałam wprost ogłoszenie do gazety. Kilka złotych, a o ile mnie pracy. A poza tym - mogę działać nieco bardziej otwarcie.
W końcu nie jestem już „nastolatką”.
Ale niestety - nadal tak wyglądam. Przytyłam wprawdzie kilogram, ale i tak idzie mi za wolno. Żrę jak prosiak, a i tak wyglądam jak szkielet. Na całe szczęście chyba cały ten kilogram poszedł mi w cycki, bo przestały być takie oklapłe. Powoli wracają do dawnego, sprężystego kształtu.
Wawa jest zajebista. Na razie nie mam kasy na wielkie imprezowanie, ale na to, żeby pójść do klubu i znaleźć sobie kogoś do byzkania zawsze mi starczy. Potem i tak stawiaja mi drinki, czasem załapię się na darmowe prochy…
Po Ibizie mam wprawę, wiem czego i ile mogę wziąć. Najlepsze są dropsy. Po nich nie mam sucho, a wręcz przeciwnie. Mokro jak cholera, tak mokro, że mogłabym wsadzić sobie chyba uliczna latarnię… A facetów kręci nadal moje smarkate ciało. Kolesiom w dyskotece potrafię jeszcze wcisnąć, że mam szesnaście, siedemnaście lat.
Ciekawe - czy przez to, że czasem daję w palnik, jestem trochę mniej napalona niż zwykle? Jak załaduję dropsa, to rżnęłabym się nawet z kijem od szczotki, ale jak zejdę z haju, to nawet przez cały następny dzień nie mam ochoty na rękodzieło… Może to jest metoda?

Piątek, 14 października
No, to już się zadomowiłam. Znalazłam sobie sponsora - jakiś ważniak, pracuje w sejmie. Bez specjalnych mów zgodził się sponsorować mi mieszkanie. Mam być dyspozycyjna w weekendy, reszta tygodnia go nie obchodzi. Luzik - w takim układzie może jeszcze coś w tygodniu wykręcę…
Na uczelni jest nudno. Nudne zajęcia, kilku raptem fajnych kolesi. Ale już byliśmy na imprezce u jednego w akademiku. Tak mnie chcica wzięła, że najpierw podkręciłam jeszcze jedną laskę na wspólny strip - tease, a potem dałam się przelecieć jednemu kolesiowi. Nawet niezły był. Ruszył mnie ze trzy kwadranse. Chyba wyrobiłam sobie opinie kurwy na uczelni. Wali mnie to. Chcę mieć magistra, bo ładnie wygląda, a potem wkręcę się do jakiejś firmy na sekretarkę. W końcu dupy lubię dawać, będę się do tego nadawała…

Środa, 26 października
Nie tyję. Od wakacji przytyłam w sumie dwa kilogramy. I w ogóle jestem jakaś osłabiona. Może za często imprezuję. Zrobię sobie dwa tygodnie przerwy. Idę spać.

Czwartek, 10 listopada
Mój sponsor dał mi kopa. TereFere mu w dupę, staremu zgredowi. Pewnie znalazł sobie nową. I tak był do niczego - spuszczał się, zanim dobrze wszedł. Znalazłam nowego. Też będzie mi opłacał kawalerkę. Ale chce mieć co wieczór możliwość „wpadnięcia na godzinkę”. A niech wpada. Pobzykam się z nim, a potem spać. Ostatnio coraz więcej śpię.
Przerwa w imrpezowaniu pomogła. To znaczy nie jestem taka słaba, ale za to więcej śpię. Po dziesięć godzin na dobę.
Nie biorę żadnej chemii. Musze odrobić kondycję. Zapisałam się na fitness i basen - trzeba nad sobą popracować.

Wtorek, 14 grudnia
Trzynasty to nie jest dobry dzień… Poszłam wczoraj na salę, jak zawsze poćwiczyć. Po dziesięciu minutach aerobiku poszła mi krew z nosa, a potem urwał się film. Obudziłam się w szpitalu. Roztrzęsiona, przerażona i cholernie słaba.
Lekarz pytał mnie, czy ostatnio brałam jakieś prochy. No to zgodnie z prawdą powiedziałam, że praktycznie od wakacji jestem czysta. A poza tym - przez ostatnie cztery tygodnie nie miałam ani czasu, ani siły. Zajęcia, potem jeszcze wizyty Bodzia… Nie mam siły… Chyba musze na razie zakończyć działalność nocną… Coś chyba jest ze mną nie tak.
Na imprezy nie mam siły chodzić, sesje z Bodziem wykańczają mnie kondycyjnie… A od czasu jak zaczęła się zima jestem non stop albo przeziębiona, albo mam katar, albo jeszcze coś. I prawie bez przerwy kaszlę. Chyba szkodzi mi powietrze w Wawie.
Lekarz w szpitalu zapisał mi jakieś leki wzmacniające i powiedział, że jak mi forma nie wróci do normy po świętach, to mam się zgłosić. I kazał dużo odpoczywać. No, to będę odpoczywać. Za tydzień jadę do domu.

Poniedziałek, 26 grudnia
Odpoczywam. W domu, z rodzinką… Choinka, te sprawy… Dostałam od rodziców śliczne wieczne pióro. Oryginalny Watermann… Gruby miał takie samo. Powiedzieli, ze to na szczęście przed pierwszą sesją… Słodkie.
Dziwne. Albo to nastrój świąt, albo jestem osłabiona, ale wcale nie mam ochoty nawet na pieszczenie się przed snem. A poza ty z tego osłabienia ciągłym przeziębieniem okres mi się zatrzymał. Mam nadzieję, że to z tego powodu, bo ciąża to byłaby katastrofa. Musze jutro kupić test. Tak na wszelki wypadek.

Wtorek, 27 grudnia
W ciąży nie jestem. Okresu też nie mam. Spałam cały dzień. Jak wrócę do Wawy, muszę chyba pójść do tego lekarza.

Niedziela, 1 stycznia
Ale kanał… Na imprezce sylwestrowej ze starymi znajomymi odpadłam o jedenastej. Wypiłam dwa drinki, a potem po prostu zasnęłam na kanapie. Mam zatkany nos, kaszlę jak jasna cholera… Wybaczyli mi ten nietakt - w końcu jestem chora. TereFere, bez przerwy od dwóch miesięcy z okładem.

Środa, 9 stycznia
Jestem po poważnej rozmowie z Bodziem. Powiedziałam mu, że nie wyrabiam kondycyjnie. Nie zmartwił się szczególnie. Powiedział, że za mieszkanie zapłacił do końca stycznia, potem przestaje płacić. Chyba będę się musiała wynieść - nie stać mnie na utrzymanie go bez sponsorów.
Trudno. Nie mam po prostu siły na to, by bzykać się z kimkolwiek. Jestem tak koszmarnie osłabiona tymi ciągłymi przeziębieniami, że czekam tylko wiosny. Jutro idę do lekarza. Byłam u niego przedwczoraj, w szpitalu. Miły facet. Powiedział, że mam zgłosić się w piątek do przychodni, bo wtedy tam przyjmuje. Wspomniał coś o „kompleksowych badaniach”. Ciekawe, co ma na myżli… Bo ja na seks nie mam siły.

Piątek, 11 stycznia
Uczę się. Faktycznie się uczę - aż sama nie wierzę, że to robię. Sprzedałam parę drobiazgów - musiałam mieć na jedzenie. Kurde, człowiek przyzwyczaja się do luksusu. Skuterka na razie nie sprzedaję. Za bardzo go lubię.
Byłam dzisiaj u tego lekarza. Zbadał mnie, opukał, ostukał, prawie godzinę wypytywał mnie o wszystko. Potem jeszcze dał mi skierowanie na badania krwi. Zapytał nawet, czy prowadzę „ożywione życie erotyczne”. Powiedziałam mu, że ostatnio nie mam siły na nic, ale wcześniej miałam kilku facetów. Spowiadać mu się nie muszę. Ale był miły. Nie wiem czemu. Podobno lekarze w przychodniach to straszne skurwle są…
W każdym razie w poniedziałek mam iść do przychodni oddać krew do badania. No dobra… Oddam. Co mi tam. Napisał mi na skierowaniu strasznie długą listę badań. Same skróty. Jakieś „WR”, „OB”, serocośtam… A, szkoda nawet to czytać. Zrobią, dadzą jakieś prochy, może przestanę w końcu tak kaszleć.

Sobota, 16 marca
Nie wiem, jak ma to napisać…
Pewnie widzicie, że pojawiło się na blogu moje foto… Stare… Nie mam odwagi pokazać wam się teraz. Wyglądam jak szkielet… Ciągle choruję…
Nie mam siły… siądę do tego jutro…
Nie mam siły już żyć…

Niedziela, 17 marca
Urodziny… Moje dwudzieste urodziny… Ostatnie urodziny… Lekarze dają mi nie więcej niż pięć, sześć miesięcy…
Czytałam właśnie te wcześniejsze wpisy… TereFere… Jaka ja byłam głupia…
Dobra, muszę się pozbierać, w końcu ten blog ma jeszcze jedno zadanie… Macie moje zdjęcie. Ktokolwiek poznaje mnie na nim, ktokolwiek kto to czyta, miał ze mną do czynienia, ktokolwiek mnie przeleciał - niech idzie się zbadać.
Mam AIDS.
TereFere…..

Poniedziałek, 25 marca
Mamo, tato… Zostawiam wam ten blog.
Jeśli możecie to przeczytać, to znaczy że nie żyję. Nic w tym dziwnego - taka dawka prochów, jaką zaraz wezmę, zabiłaby zdrowego człowieka, więc na wrak mojego ciała na pewno starczy.
Przepraszam, nie miałam odwagi powiedzieć wam prosto w twarz, jaką jestem kretynką. Nie miałam odwagi przyznać się, w jakie bagno się wpakowałam. I jak głupio zmarnowałam sobie życie. I wam.
Ten blog to cała prawda. Reszty dowiecie się od moich znajomych, może płatnych kochanków, którzy pewnie też kiedyś to przeczytają. Wstawiłam w opisy numer komórki - jeśli zadzwoni, odbierzcie, powiedzcie że nie żyję. I na co umarłam…
Przepraszam jeszcze raz przepraszam…
Cześć…"

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group